Myślę, że sprawa jest już jasna.
Natomiast nieporozumienie wynika z notorycznie nadużywanego w marketingu słowa "ruter". Urządzenia pod tą nazwą oferowane są często kombajnami zawierającymi poza rzeczonym ruterem także jakiś modem i punkt dostępu WiFi. W tym konkretnie modelu jest modem 5G i ruter, nie ma punktu dostępu WiFi. Wobec tego jako samodzielne urządzenie wspierające cały LAN to taki sobie pomysł, zwłaszcza jeśli WiFi jest potrzebne (nie zawsze tak jest). W wersji "spartańskiej" kabelek z gniazdka LAN do portu eternetowego w komputerze można wpiąć, i będzie na komputerze dostęp do internetu. Jeśli to komuś wystarczy, to odpowiedź byłaby twierdząca. Natomiast w praktyce to jest trochę bez sensu, bo raz że zaletą tego urządzenia jest właśnie możliwość jego pracy na zewnątrz, tam gdzie nic nie tłumi sygnału sieci dla jego modemu. A dwa, że jeśli LAN ma być bardziej rozbudowany, to inne jego elementy (rozgałęzienia na przełącznikach, punkty dostępu WiFi) trzeba dostarczyć samemu - więc pewnie jakiś "kombajn" z wbudowanym punktem dostępu WiFi będzie nieco sensowniejszy. Jednak takie kombajny sprawdzają się w małych lokalach, w domkach należy raczej ich unikać, więc i tak na jednym "ruterze" się LAN zwykle nie kończy. U mnie takich elementów sieci które normalnie są zintegrowane w "ruter" jest w tej chwili dziewięć.
PS. Żeby było jeszcze trudniej, to sprzedawane są często zestawy ODU-IDU (od OutDoor Unit - InDoor Unit), w których każdy z tych "unitów" ma co prawda wbudowany ruter, ale tylko wewnętrzny ma też wbudowany punkt dostępu WiFi. Kanoniczna konfiguracja wtedy polega na sprowadzeniu ODU (np. takiego o jaki było pytanie) do roli tylko modemu - jego ruter można wyłączyć, czyli przełączyć go w tryb mostu. To jest chyba najczęstsza (bo najsensowniejsza) konfiguracja takich zestawów. Ale oczywiście można mieć też rutery jeden za drugim, tylko jest to mniej praktyczne. Więcej sprzętu, więcej możliwości (zepsucia).
