Byłem w salonie Orange tuż po otrzymaniu wypowiedzenia na CDMA. Tak jak pisałem, liczyłem się z możliwością wypowiedzenia aneksu dot. LTE FreeNet
ale w salonie uspokojono mnie, a doradca powiedział,
że w dalszym ciągu będę mógł korzystać z internetu „by Orange”, bo przecież mam podpisany aneks na dostawę usługi LTE FreeNet, a wypowiedzenie dotyczy umowy na pasmo 450 Mhz.
Nic nt. konieczności zmiany routera.
W odpowiedzi na reklamację, zastosowano met. kopiuj wklej jak do każdego klienta-natręta. Widać, że piszący nie zapoznał się ze sprawą.
Jedyny stosunek do sprawy to odmowa uznania reklamacji.
Dwa tyg. później wysłałem drugie pismo reklamujące tej samej treści. Znając życie liczyłem, że trafi w inne ręce. I tak było.
04.05 zadzwonił doradca z Orange – po kilku zdaniach wiedziałem, że zna sprawę, odsłuchał nagrane rozmowy, przeprosił w imieniu Orange, zaproponował
Rozwiązania do wyboru ( darmowy router-1zł, zwrot kosztów – płaciłem abonament), naprawdę budujące. Finał.
To nie był problem w pieniądzach ale w stylu i procedurach jakie zdarzają się, nie chce powiedzieć wszędzie, bo nie o to chodzi.
Dla mojego przypadku nie można nadać żadnej rangi, podstawowy, banalny model sprzedaży usługi, nie wymagający szczególnych kwalifikacji.
Uproszczony do granic, by zminimalizować ryzyko błędów.
A mimo to 4 pracowników Orange- 2 os. Salon+1 osoba telefon+1 osoba pismo odmowne, nie postąpiły o krok w sprawie, a wręcz ją zagmatwały.
Standardy procedur w Polsce niestety odbiegają poziomem od podobnych w „świecie zachodu”.
I nie chodzi o finał sprawy, w tle widoczny jest jej nieudolny przebieg. Dopiero 5-ta osoba kładzie kres, krótko mówiąc, bałaganowi.
Nie napawa optymizmem i mój przypadek, gdyż mogło być róznie. Już prawie kupiłem router na własny rachunek.
W dobie pędu za zarobkiem klienci z „problemami” są blisko straconej pozycji i wygląda na to, że firmy nie boja się ryzyka źle obsłużonych klientów,
a dowodem na to, jest fakt braku kwalifikowanej i kompetentnej kadry każdego szczebla
.