Witam, opowiem jak zostałem "obsłużony" w salonie firmowym Orange Arkadia Warszawa. Mam w modemie starą kartę sim nfc. Sprawdziłem w Menadżerze floty, że karta ta nie obsługuje LTE, tylko 2G/3G.
Idę do salonu. Pan Wojciech ze stanowiska nr 7 wita mnie, i prosi o mój nr telefonu. Wyjaśniam,że chciałem wymienić kartę sim z tego numeru na nową, gdyż ta nie obsługuje LTE. Informuję,że numer telefonu należy do firmy i przedstawiam urzędowy wpis do ewidencji. Pan Wojciech nie bardzo zna ten dokument, więc wybiega do kierownika na zaplecze.Po chwili wraca i ok, muszę pokazać dowód, że we wpisie występuję. Wszystko w porządku. Chcę wymienić kartę byłem tu 10 dni temu i już,już bym wymienił , ale cóż awaria systemu. Prośba o odwiedzenie salonu za 3 dni. Panna , które mnie obsługiwała stwierdziła uszkodzenie systemu i zgłosiła reklamację. Zapomniała mnie poinformować o numerze reklamacji, ale co tam. Pal licho. Pan Wojciech wszedł w system i... karta obsługuje LTE. Informuję go ,że w menadzerze Floty jak byk stoi, że nie obsługuje. Pytanie Pana Wojciecha: A co to jest Menadzer Floty? Informuję go, ze taka aplikacja dla firm mających kilka telefonów na stanie. Nie wierzy. Coś takiego nie istnieje. Proszę go o wejście na stronę: mf.orange.pl. Udaje się mu wejść , ale przecież on niema dostępu do tego systemu. Nic nie wie o firmowym dostępie do aplikacji. Proszę więc o spotkanie z kierownikiem. Wychodzi na zaplecze, wraca po chwili z informacją,że kierownik jest w trakcie wideokonferencji i teraz nie może podejść. Więc się pytam,że może za dziesięć minut. Niestety nie, bo wideo konferencja dotyczy zamknięcia tego salonu. Pytam go jak chce firma Orange obsługiwać klientów przez pracowników nie znających podstawowych usług oferowanych przez firmę. Milczenie. Dałem spokój. Mam kontakt z dwoma firmami obsługującymi moją firmę: Orange i Paribas. Obie łączą dwie rzeczy: kapitał francuski i dziadostwo w obsłudze klienta. Prześcigają się tym drugim, które będzie Number 1.
