Witam, od dłuższego czasu zauważyłem, że pewna część stacji bazowych NetWorks! nie ma zainstalowanych systemów obu operatorów. Często jest tylko różowy operator, a przez to w niektórych miejscach klienci Orange mają gorszy zasięg - a wystarczyłoby tylko, żeby Orange zainstalował swoje systemy na wcześniej niewspółdzielonych nadajnikach TMPL.

Na przykład na ul. Łowienickiej 4 w Krakowie jest nadajnik różowego operatora (2G i LTE (800/900/1800/2100/2600 MHz), na którym Orange nie ma. Przez to np. w pobliskim sklepie Lidl na ul. Cechowej klienci Orange mają gorszy dostęp do sieci przez odległość, ponieważ łączy z nadajnikiem który jest na szkole ok. 730 metrów od sklepu. 

To nie tylko jeden przypadek, jest też miejscowość Wołosate z jednym nadajnikiem N! i jest na nim też tylko TMPL (GSM900 i LTE2100) Orange na tej stacji nie ma i zasięg sieci LTE może być o wiele gorszy, bo najbliższy nadajnik znajduje się ok. 4 KM dalej w Ustrzykach Górnych.

Orange tłumaczy się (w wypadku stacji bazowej na Łowienickiej), że nie może tam uruchomić swoich usług z przyczyn technicznych. - Ale jakie to już są, nie podadzą. Niektórzy zakładają, że jest to zwykła oszczędność - jednakże, nawet jeśli to jest oszczędność lub inna przyczyna - na zasięgu LTE nie powinno się oszczędzać lub ograniczać ponieważ 3G już wyłączane jest i wtedy gdy nie będzie 4G w wybranym miejscu, telefon zrzuci na 2G - ograniczając wtedy użytkownika tylko do rozmów i SMS.

Liczę na to, że znajdzie się jakieś "światełko w tunelu" i zasięg sieci zostanie Orange ujednolicony z siecią TMPL, jednocześnie poprawiając jakość usług.