@Glutnapisał(-a)
Większość tych certyfikatów, w każdej dziedzinie to "zwykłe papierki". Liczy się jakość danej usługi/produktu. Z tym niestety bywa różnie. Rynek zweryfikuje wszystko.
Z pierwszą częścią się zgadzam, i podbijam to co napisał @ŁysaKaszankaINC : istnienie firm które za certyfikację czegoś-tam biorą kasę powinno być co najmniej przedmiotem drobiazgowej kontroli (!), jeśli nie wręcz zakazane lub chociaż koncesjonowane. To że firma się stara żeby certyfikat uzyskać i faktycznie nawet uzyskuje jakiś (pozytywny) efekt, to jeszcze nie jest do końca OK. Kto certyfikuje certifikującego? I co właściwie jest certyfikowane, tak naprawdę? Więcej: czy faktycznie musi być certyfikat, czy nie wystarczy zgodność z prawem?
Ale z ostatnim zdaniem niestety się nie zgadzam, w tym wypadku mechanizmy rynkowe nie wystarczą. Wszyscy operatorzy, ba nawet wszystkie podmioty gospodarcze na osobach częściowo lub całkowicie wykluczonych cyfrowo używają sobie do woli i bezlitośnie, z pogardą dla podstawowych odruchów ludzkiej empatii. Nie ma tu żadnej pozytywnej konkurencji, bo klient ze swojej natury nie zareaguje "rynkowo", nic za takie praktyki nie grozi.
"Certyfikacja" przypomina leczenie otwartego złamania plasterkiem z uśmiechniętą buźką.
Żeby nie było że się czepiam bezpodstawnie: swoją krytyczną ocenę sytuacji opieram na rzeczywistych przypadkach, od których włosy stawały mi dęba na d****. Niczego nie zmyślam.
Jeśli miałbym coś napisać konsyliacyjnie, to radziłbym Orange żeby wycofało się ze sponsorowania podejrzanych organizacji PRowych, a zabrało serio za poprawę jakości BOK, to znacznie lepiej wpłynie na wizerunek. Ale to oczywiście IMHO.
